@bantus, @therok:
Rzeczywiście, ja wcale nie miałem na myśli świadomego działania. Założenie racjonalności - owszem, robię je, ale w słabszej formie: człowiek podświadomie wybiera dla siebie zwykle rozwiązania wygodniejsze, bardziej komfortowe. Ludzie, dla których wiara czy chodzenie do kościoła powoduje dyskomfort większy niż odejście i niechodzenie, odchodzą od wiary i przestają chodzić do kościoła, it's as simple as that. Oczywiście istnieje grupa, dla której bilans odejścia jest negatywny tylko ze względu na presję społeczną - choć wierzyć to już raczej nie wierzą - ale to nie tłumaczy powsszechności wiary jako zjawiska, a tylko powszechność konkretnego wyznania w konkretnym społeczeństwie.
Wiara "na wszelki wypadek" brzmi jak zakład Pascala, który tak naprawdę nie jest wiarą. Ale podejście katolickie do sprawy też przecież mówi, że drogi boskie są nieodgadnione, więc nic człowieka nie zwalnia od pracy nad tym, co chce osiągnąć. Można wiarę w Boga traktować jako rozwinięcie postawy "wszystko jakoś się ułoży". Wiara w to, że Bóg jest osobowy to zabawa w opis nieznanego nieznanym - nie wiadomo, czym jest właściwie świadomość - mamy najwyżej szansę poznać pewien zbiór fizjologicznych warunków wystarczajacych do tego, żeby świadomość się pojawiła. Logicznie nie ma przeszkód, żeby interpretować wszystko, co dzieje się na świecie jako przejaw działania jakiejś świadomości. To po prostu z punktu widzenia nauki nadmiarowe.
@login
Nie bardzo widzę, jak to, który z zakonów kłócił się o jaki dogmat ma mieć cokolwiek do definicji niepokalanego poczęcia. Innymi słowy, nie wiem, z jaką moją tezą próbujesz dyskutować.
Rzeczywiście, ja wcale nie miałem na myśli świadomego działania. Założenie racjonalności - owszem, robię je, ale w słabszej formie: człowiek podświadomie wybiera dla siebie zwykle rozwiązania wygodniejsze, bardziej komfortowe. Ludzie, dla których wiara czy chodzenie do kościoła powoduje dyskomfort większy niż odejście i niechodzenie, odchodzą od wiary i przestają chodzić do kościoła, it's as simple as that. Oczywiście istnieje grupa, dla której bilans odejścia jest negatywny tylko ze względu na presję społeczną - choć wierzyć to już raczej nie wierzą - ale to nie tłumaczy powsszechności wiary jako zjawiska, a tylko powszechność konkretnego wyznania w konkretnym społeczeństwie.
Wiara "na wszelki wypadek" brzmi jak zakład Pascala, który tak naprawdę nie jest wiarą. Ale podejście katolickie do sprawy też przecież mówi, że drogi boskie są nieodgadnione, więc nic człowieka nie zwalnia od pracy nad tym, co chce osiągnąć. Można wiarę w Boga traktować jako rozwinięcie postawy "wszystko jakoś się ułoży". Wiara w to, że Bóg jest osobowy to zabawa w opis nieznanego nieznanym - nie wiadomo, czym jest właściwie świadomość - mamy najwyżej szansę poznać pewien zbiór fizjologicznych warunków wystarczajacych do tego, żeby świadomość się pojawiła. Logicznie nie ma przeszkód, żeby interpretować wszystko, co dzieje się na świecie jako przejaw działania jakiejś świadomości. To po prostu z punktu widzenia nauki nadmiarowe.
@login
Nie bardzo widzę, jak to, który z zakonów kłócił się o jaki dogmat ma mieć cokolwiek do definicji niepokalanego poczęcia. Innymi słowy, nie wiem, z jaką moją tezą próbujesz dyskutować.