@wo
"Opowieść o Chińczyku, który pierwszy raz w życiu widzi na oczy iPada, którego wyprodukował", "uzbrojeni strażnicy", "działacze nielegalnego związku zawodowego"
Przyznam szczerze, że tak na pierwszy rzut oka żadna z tych rzeczy mogłaby mi nie zapalić lampek na detektorze, bo to jest przecież dokładnie to, co Naomi Klein widziała w Cavite. Były nastoletnie dziewczyny - może nie trzynastoletnie, ale siedemnastoletnie - które przyznawały, że wprawdzie potrafią złożyć podzespoły komputera, ale nie potrafią z niego korzystać, byli strażnicy z bronią rewidujący pracowników na wyjściu i były na wpół tajne spotkania, na których aktywiści opowiadali o prawach pracowniczych. Chociaż Klein chyba wspominała, że rzeczywiście ciężko było się na nie dostać - z początku, gdy o nie pytała, ludzie milkli albo wyrzucali ją za drzwi (później, gdy już nabrali zaufania, nie nadążali narzekać na pracodawcę, no ale to było później). Nie wiem, czy Klein mówi po filipińsku, angielski jest tam jednym z urzędowych, więc może wystarcza.
Jeśli coś miałoby mi zadźwięczeć ostrzegawczo, to przede wszystkim ten Starbucks - w czasach pisania No Logo pensja płaca minimalna w Chinach wynosiła 87 centów za godzinę, a wiele zakładów i tak z niej schodziło, czasem nawet do 13. Nawet jeśli od tego czasu płace wzrosły, nawet jeśli Starbucks w Chinach jest tańszy niż u nas (a nie jest) to i tak mało prawdopodobne, żeby robotnicy przychodzili przesiadywać akurat tam.
"Opowieść o Chińczyku, który pierwszy raz w życiu widzi na oczy iPada, którego wyprodukował", "uzbrojeni strażnicy", "działacze nielegalnego związku zawodowego"
Przyznam szczerze, że tak na pierwszy rzut oka żadna z tych rzeczy mogłaby mi nie zapalić lampek na detektorze, bo to jest przecież dokładnie to, co Naomi Klein widziała w Cavite. Były nastoletnie dziewczyny - może nie trzynastoletnie, ale siedemnastoletnie - które przyznawały, że wprawdzie potrafią złożyć podzespoły komputera, ale nie potrafią z niego korzystać, byli strażnicy z bronią rewidujący pracowników na wyjściu i były na wpół tajne spotkania, na których aktywiści opowiadali o prawach pracowniczych. Chociaż Klein chyba wspominała, że rzeczywiście ciężko było się na nie dostać - z początku, gdy o nie pytała, ludzie milkli albo wyrzucali ją za drzwi (później, gdy już nabrali zaufania, nie nadążali narzekać na pracodawcę, no ale to było później). Nie wiem, czy Klein mówi po filipińsku, angielski jest tam jednym z urzędowych, więc może wystarcza.
Jeśli coś miałoby mi zadźwięczeć ostrzegawczo, to przede wszystkim ten Starbucks - w czasach pisania No Logo pensja płaca minimalna w Chinach wynosiła 87 centów za godzinę, a wiele zakładów i tak z niej schodziło, czasem nawet do 13. Nawet jeśli od tego czasu płace wzrosły, nawet jeśli Starbucks w Chinach jest tańszy niż u nas (a nie jest) to i tak mało prawdopodobne, żeby robotnicy przychodzili przesiadywać akurat tam.