Bardzo lubię Czechy. Dawno temu, kiedy jeszcze byłem młody i pod pewnymi względami madrzejszy niż teraz, pamiętam kombinowaną rowerowo-kolejową wycieczkę po Czechach. Obserwacja: żaden z odwiedzanych dworców kolejowych nie był ujebany (pardon my French) w śmieciach i grafiti.
Zdziwienie no. 2: po przybyciu na peron z rowerem, doskoczył do mnie pracownik czeskich kolei, zabrał rower, zapakował do bagażowego, wręczył jakiś kwitek, wszystko uprzejmie - wszystko w roku circa about 1998.
Niby bliska zagranica i te same post-sowietikusy, a jaka różnica.
Zdziwienie no. 2: po przybyciu na peron z rowerem, doskoczył do mnie pracownik czeskich kolei, zabrał rower, zapakował do bagażowego, wręczył jakiś kwitek, wszystko uprzejmie - wszystko w roku circa about 1998.
Niby bliska zagranica i te same post-sowietikusy, a jaka różnica.