Przyczepię się tylko do jednej sprawy - "Concerto..." Purpli bym w to nie mieszał. Znaczy się w to, że niby Jon Lord miał jakieś ambicje rozwijania muzyki rockowej w tamtym kierunku. Nie, to po prostu był szkolony klasycznie muzyk, który grał rocka i miał z tego frajdę (i kasę), ale wciąż kisił swoje młodzieńcze partytury. Lord chciał wykorzystać sławę Deep Purple, żeby zagrać sobie muzykę, jaką (też) lubi, a Blackmore to podłapał, żeby narobić szumu wokół swojej kapeli, która już potem będzie tylko grać wrzaski z ostrymi riffami.
Ani Lord, ani Blackmore nie traktowali "Concerto..." jako pomysłu na kierunek rozwoju Deep Purple. To miał być wybryk dla frajdy i PR-u, co zresztą im nieźle wyszło. Ale nagrana zaraz potem "In Rock" to przecież kompletnie przeciwny biegun muzyki. I bardzo dobrze zresztą.
Ogólnie przecież obiektywnie (he he) "Concerto..." jest dość słabe, choć trudniej to wyczuć wobec późniejszych dekad naśladownictwa i coraz bardziej debilnych przedsięwzięć "rockowy zespół z orkiestrą"...
Ani Lord, ani Blackmore nie traktowali "Concerto..." jako pomysłu na kierunek rozwoju Deep Purple. To miał być wybryk dla frajdy i PR-u, co zresztą im nieźle wyszło. Ale nagrana zaraz potem "In Rock" to przecież kompletnie przeciwny biegun muzyki. I bardzo dobrze zresztą.
Ogólnie przecież obiektywnie (he he) "Concerto..." jest dość słabe, choć trudniej to wyczuć wobec późniejszych dekad naśladownictwa i coraz bardziej debilnych przedsięwzięć "rockowy zespół z orkiestrą"...