@wo
Co do dziennikarzy, to po raz kolejny wrzucę kamyczek do ogródka.
Jeśli jest ktoś w Gazecie, kto ulega temu ogólnopolskiemu fatalizmowi drogowemu, to nazywa się Andrzej Kublik.
Mam wrażenie, że na niego zawsze można liczyć w tej kwestii.
W najnowszym komentarzu, zastanawia się nad sensem...polityki informacyjnej Ministerstwa Transportu, odnośnie przejezdności na igrzyska w kopaną odcinka C.
W sumie nic dziwnego, że Nowak nie składa już żadnych deklaracji, bo wystarczy, że przez najbliższe 3 tygodnie pogoda będzie się psuła, a nie pomoże nawet 11 metrowy rozściełacz dla SMA, sprowadzony wczoraj z Niemiec.
W ogóle fetysz tego 8 czerwca wzbudza zażenowanie, jeśli weźmiemy pod uwagę, ile lat czekamy na połączenie Warszawy z resztą cywilizowanego świata. Jak się ma oddanie zamiast 8 czerwca, powiedzmy kilka tygodni później odcinka C, wobec...32 lat czekania... To jest skala tego pierdolca, tej niezdrowej presji.
Najzabawniejsza jest konkluzja Kublika, przyrównująca budowane autostrady do meldunków żniwnych z czasów głębokiego PRL - u.
Myślę, że skala "niezadowolenia", będzie w tym i następnym roku narastać wprost proporcjonalnie do otwieranych kolejnych odcinków autostrad i ekspresówek.
Zabawne to, zważywszy, że przez 3/4 żywota III RP działo się tak mało, a wówczas o drogach pisało się i mówiło wprost proporcjonalnie do liczby oddawanych kilometrów.
Można strawestować, że wraz z postępem w infrastrukturze, zaostrza się narzekanie na wszystko, co się z tym wiąże.
Ale, czy to nadal jest dziennikarstwo...?
Co do dziennikarzy, to po raz kolejny wrzucę kamyczek do ogródka.
Jeśli jest ktoś w Gazecie, kto ulega temu ogólnopolskiemu fatalizmowi drogowemu, to nazywa się Andrzej Kublik.
Mam wrażenie, że na niego zawsze można liczyć w tej kwestii.
W najnowszym komentarzu, zastanawia się nad sensem...polityki informacyjnej Ministerstwa Transportu, odnośnie przejezdności na igrzyska w kopaną odcinka C.
W sumie nic dziwnego, że Nowak nie składa już żadnych deklaracji, bo wystarczy, że przez najbliższe 3 tygodnie pogoda będzie się psuła, a nie pomoże nawet 11 metrowy rozściełacz dla SMA, sprowadzony wczoraj z Niemiec.
W ogóle fetysz tego 8 czerwca wzbudza zażenowanie, jeśli weźmiemy pod uwagę, ile lat czekamy na połączenie Warszawy z resztą cywilizowanego świata. Jak się ma oddanie zamiast 8 czerwca, powiedzmy kilka tygodni później odcinka C, wobec...32 lat czekania... To jest skala tego pierdolca, tej niezdrowej presji.
Najzabawniejsza jest konkluzja Kublika, przyrównująca budowane autostrady do meldunków żniwnych z czasów głębokiego PRL - u.
Myślę, że skala "niezadowolenia", będzie w tym i następnym roku narastać wprost proporcjonalnie do otwieranych kolejnych odcinków autostrad i ekspresówek.
Zabawne to, zważywszy, że przez 3/4 żywota III RP działo się tak mało, a wówczas o drogach pisało się i mówiło wprost proporcjonalnie do liczby oddawanych kilometrów.
Można strawestować, że wraz z postępem w infrastrukturze, zaostrza się narzekanie na wszystko, co się z tym wiąże.
Ale, czy to nadal jest dziennikarstwo...?