A dlaczego utrzymywać a la long armię urzędników, choćby po 1,500 pln/miech, do przygotowywania przetargów? Nie można tego zlecić firmie project managerskiej, która i tak zwykle nadzoruje realizację kontraktu? To są profesjonaliści, pewnie znacznie lepsi od kosztorysantów w firmach biorących udział w przetargach, zwykle oderwanych od dawna od praktyki wykonawczej i zaopatrzeniowej. Marki typu Bovis czy inne Portico są z pewnością drogie, ale może warto zapłacić więcej (a może mniej od kosztu utrzymywania armii urzędników?), by uniknąć kosztownych wpadek cenowych i terminowych?
Straciłem kontakt z rynkiem budowlanym ładnych parę lat temu, ale z sympatią wspominam twardego lecz superprofesjonalnego inwestora zastępczego w postaci firmy Bovis, pracującej wtedy w PL dla znanych koncernów światowych (Cargill, PepsiCo). Jakieś dwadzieścia lat temu. Bezbłędnie przygotowana dokumentacja projektowa i przetargowa, niespotykane w ówczesnych czasach standardy i wymagania (FIDIC, obligatoryjny MS Project do harmonogramów, systemy codziennych i okresowych raportów dla zadanych parametrów, w tym np. banalna, ale cholernie ważna liczba robotników obecnych na każdej szychcie - wszystko narastająco w Excelu, Lotusie 1-2-3 lub QuattroPro).
Jak się przyszło na początku lat 90. z placu budowy osiedla z wielkiej płyty dla spółdzielni mieszkaniowej "Jutrzenka" na tak zarządzaną inwestycję, to jakby się obudziło po dziesięciu latach hibernacji. Ale potem - bajka. Komfort i dla inwestora, i dla wykonawcy. Mimo, że lekko wtedy z takim np. zaopatrzeniem nie było. A wiele materiałów trzeba było sprowadzać z zagranicy (certyfikacja w ITB!). Plan był jednak perfekcyjny, nikt nie dał d..y.
Myślę sobie, że prędzej profesjonalni project managerowie przeforsują indeksację lub formuły cenowe w kontraktach na gorącym rynku, niż pierdzistołki za 1.500 brutto. Niechby nawet i netto.![]()
![]()
Straciłem kontakt z rynkiem budowlanym ładnych parę lat temu, ale z sympatią wspominam twardego lecz superprofesjonalnego inwestora zastępczego w postaci firmy Bovis, pracującej wtedy w PL dla znanych koncernów światowych (Cargill, PepsiCo). Jakieś dwadzieścia lat temu. Bezbłędnie przygotowana dokumentacja projektowa i przetargowa, niespotykane w ówczesnych czasach standardy i wymagania (FIDIC, obligatoryjny MS Project do harmonogramów, systemy codziennych i okresowych raportów dla zadanych parametrów, w tym np. banalna, ale cholernie ważna liczba robotników obecnych na każdej szychcie - wszystko narastająco w Excelu, Lotusie 1-2-3 lub QuattroPro).
Jak się przyszło na początku lat 90. z placu budowy osiedla z wielkiej płyty dla spółdzielni mieszkaniowej "Jutrzenka" na tak zarządzaną inwestycję, to jakby się obudziło po dziesięciu latach hibernacji. Ale potem - bajka. Komfort i dla inwestora, i dla wykonawcy. Mimo, że lekko wtedy z takim np. zaopatrzeniem nie było. A wiele materiałów trzeba było sprowadzać z zagranicy (certyfikacja w ITB!). Plan był jednak perfekcyjny, nikt nie dał d..y.
Myślę sobie, że prędzej profesjonalni project managerowie przeforsują indeksację lub formuły cenowe w kontraktach na gorącym rynku, niż pierdzistołki za 1.500 brutto. Niechby nawet i netto.
