Dziwi mnie pewna niekonsekwencja w tej dyskusji.
Na wstępie zaznaczę, że odpowiada mi w zasadzie 99% poglądów gospodarza, więc nie komentuję z pozycji przeciwnika. Dodatkowo zgadzam się z artykułem, sam wychodzę z założenia, że trzeba pomagać/ustępować tym, którym jest ciężej niż mi (jak mawia mój znajomy - "bo dobrym trzeba być, nie złym w sensie") i uważam, że rodzice z pociechami na pasach/chodnikach/w parkach/w pociągach/autobusach/na fejsowych wallach i we wszystkich innych miejscach to sprawa, która nikomu przeszkadzać nie powinna, a jak przeszkadza - to buc.
Z jednym wyjątkiem - wspomniane koncerty (ale można też dodać do tego kina, czy teatry). I nie chodzi mi tu w zasadzie o sam fakt uczęszczania tam rodziców z pociechami, tylko o ogólną zasadę niewkurwiania bliźniego swego.
Tak więc podobnie jak irytują mnie ludzie, którzy do kina idą się najeść chipsów z szeleszczących paczek, uprzednio zawiadamiając o tym całą rodzinę przez smartfona, tudzież domorośli krytycy, opisujący na bieżąco swoje wrażenia głośnym "o kur..., ale doje...", lub narzekający na film, bo nie wiedzieli na co poszli ("Tajemnica Brokeback Mountain" i komentarze zza moich pleców "o fuuuuuj, co oni robią, bleee" -true story), tak samo irytujące jest dla mnie, kiedy na koncert/do kina/teatru przychodzi ktoś z małym dzieckiem, które nie tego co się dzieje (albo je to nudzi) i siłą rzeczy z nudów zaczyna szukać sobie innego zajęcia - najczęściej przeszkadzając innym w odbiorze.
Nie zrozumcie mnie źle - doskonale rozumiem dziecko w tej sytuacji, ale też rozumiem kogoś, kto siedzi obok i kupił bilet po to, żeby kontemplować muzykę, a nie rozmowy rodzica z dzieckiem. Co do tłumaczenia "nie miał z kim dziecka zostawić, a chciał posłuchać koncertu" to przychylę się do którejś z poprzednich opinii - w tym konkretnym przypadku, to rodzic jest osobą, której łatwiej ustąpić, a więc ustąpić powinien (zgodnie z logiką gospodarza). Nie odbieram nikomu prawa do uczestnictwa w życiu kulturalnym, niemniej jednak ze zwykłej ludzkiej uprzejmości nie zabieram na wyżej wspomniane wydarzenia dziecka, o którym wiem że w którymś momencie zacznie przeszkadzać, a jeśli nie mam go z kim zostawić, to rezygnuję z udziału - bo zwyczajnie nie chcę innym psuć odbioru.![]()
![]()
Na wstępie zaznaczę, że odpowiada mi w zasadzie 99% poglądów gospodarza, więc nie komentuję z pozycji przeciwnika. Dodatkowo zgadzam się z artykułem, sam wychodzę z założenia, że trzeba pomagać/ustępować tym, którym jest ciężej niż mi (jak mawia mój znajomy - "bo dobrym trzeba być, nie złym w sensie") i uważam, że rodzice z pociechami na pasach/chodnikach/w parkach/w pociągach/autobusach/na fejsowych wallach i we wszystkich innych miejscach to sprawa, która nikomu przeszkadzać nie powinna, a jak przeszkadza - to buc.
Z jednym wyjątkiem - wspomniane koncerty (ale można też dodać do tego kina, czy teatry). I nie chodzi mi tu w zasadzie o sam fakt uczęszczania tam rodziców z pociechami, tylko o ogólną zasadę niewkurwiania bliźniego swego.
Tak więc podobnie jak irytują mnie ludzie, którzy do kina idą się najeść chipsów z szeleszczących paczek, uprzednio zawiadamiając o tym całą rodzinę przez smartfona, tudzież domorośli krytycy, opisujący na bieżąco swoje wrażenia głośnym "o kur..., ale doje...", lub narzekający na film, bo nie wiedzieli na co poszli ("Tajemnica Brokeback Mountain" i komentarze zza moich pleców "o fuuuuuj, co oni robią, bleee" -true story), tak samo irytujące jest dla mnie, kiedy na koncert/do kina/teatru przychodzi ktoś z małym dzieckiem, które nie tego co się dzieje (albo je to nudzi) i siłą rzeczy z nudów zaczyna szukać sobie innego zajęcia - najczęściej przeszkadzając innym w odbiorze.
Nie zrozumcie mnie źle - doskonale rozumiem dziecko w tej sytuacji, ale też rozumiem kogoś, kto siedzi obok i kupił bilet po to, żeby kontemplować muzykę, a nie rozmowy rodzica z dzieckiem. Co do tłumaczenia "nie miał z kim dziecka zostawić, a chciał posłuchać koncertu" to przychylę się do którejś z poprzednich opinii - w tym konkretnym przypadku, to rodzic jest osobą, której łatwiej ustąpić, a więc ustąpić powinien (zgodnie z logiką gospodarza). Nie odbieram nikomu prawa do uczestnictwa w życiu kulturalnym, niemniej jednak ze zwykłej ludzkiej uprzejmości nie zabieram na wyżej wspomniane wydarzenia dziecka, o którym wiem że w którymś momencie zacznie przeszkadzać, a jeśli nie mam go z kim zostawić, to rezygnuję z udziału - bo zwyczajnie nie chcę innym psuć odbioru.
