@Knajpy dla nie palących w PRL
Po pierwsze to moje dzieci nie są z głębokiego PRL a z jego końcówki.
Owszem stało się jeszcze w kolejkach po soczki (cała rodzina) a wyprawkę dostałam na kartę ciąży, ale kiedy starszy młody miał nie całe 3 lata (ur. listopad 1986) to się to właśnie zaczęło zmieniać. I to "wybuchło" absolutnie nagle, w czasie wakacji w 1989 r. Będąc z młodym na wakacjach w Istebnej, mieszkając u górali kompletnie odcięta od świata zewnętrznego poszłam kiedyś do sklepu (a była to cała wyprawa - około 6 km) i ze zdumieniem stwierdziłam, że tam jest kiełbasa.
Do knajp z dziećmi chodziliśmy zwykle przy okazji weekendów (w parku, na wyjazdach w okolicę) lub na wakacjach. Wtedy zawsze łatwiej znaleźć czy to ogródek, czy miejsce z piaskownicą, czy choćby salę dla nie palących.
Małe wyjaśnienie - mamy 1,5 km od domu ogromny park (teraz niestety podupadający) w którym zawsze było kilkanaście knajp, prawie wszystkie z tarasami czy ogródkami.
W niedzielę szło się np. z dziećmi do ZOO a potem na obiad do knajpy.
I wtedy i jeszcze znacznie wcześniej (kiedy ja byłam dzieckiem) dzieci w tych parkowych knajpach były czymś absolutnie normalnym.
Inne miejsca to np. restauracja w lesie w okolicach Bytomia, na Jurze, na Słowacji czy w Bieszczadach. One "od zawsze" były i nadal są przyjazne dzieciom. Większość z nich nadal istnieje i nieźle prosperuje.
Oczywiście to nie są wszystkie knajpy ale zawsze się kilka w okolicy znalazło. Jak się już znalazło jakąś fajną - to się chodziło do tej. Teraz też nie poszłabym z dzieckiem do każdej knajpy, ale takich do jakich poszłabym bez zastanowienia jest znacznie więcej.Image may be NSFW.
Clik here to view.
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Po pierwsze to moje dzieci nie są z głębokiego PRL a z jego końcówki.
Owszem stało się jeszcze w kolejkach po soczki (cała rodzina) a wyprawkę dostałam na kartę ciąży, ale kiedy starszy młody miał nie całe 3 lata (ur. listopad 1986) to się to właśnie zaczęło zmieniać. I to "wybuchło" absolutnie nagle, w czasie wakacji w 1989 r. Będąc z młodym na wakacjach w Istebnej, mieszkając u górali kompletnie odcięta od świata zewnętrznego poszłam kiedyś do sklepu (a była to cała wyprawa - około 6 km) i ze zdumieniem stwierdziłam, że tam jest kiełbasa.
Do knajp z dziećmi chodziliśmy zwykle przy okazji weekendów (w parku, na wyjazdach w okolicę) lub na wakacjach. Wtedy zawsze łatwiej znaleźć czy to ogródek, czy miejsce z piaskownicą, czy choćby salę dla nie palących.
Małe wyjaśnienie - mamy 1,5 km od domu ogromny park (teraz niestety podupadający) w którym zawsze było kilkanaście knajp, prawie wszystkie z tarasami czy ogródkami.
W niedzielę szło się np. z dziećmi do ZOO a potem na obiad do knajpy.
I wtedy i jeszcze znacznie wcześniej (kiedy ja byłam dzieckiem) dzieci w tych parkowych knajpach były czymś absolutnie normalnym.
Inne miejsca to np. restauracja w lesie w okolicach Bytomia, na Jurze, na Słowacji czy w Bieszczadach. One "od zawsze" były i nadal są przyjazne dzieciom. Większość z nich nadal istnieje i nieźle prosperuje.
Oczywiście to nie są wszystkie knajpy ale zawsze się kilka w okolicy znalazło. Jak się już znalazło jakąś fajną - to się chodziło do tej. Teraz też nie poszłabym z dzieckiem do każdej knajpy, ale takich do jakich poszłabym bez zastanowienia jest znacznie więcej.Image may be NSFW.
Clik here to view.

Image may be NSFW.
Clik here to view.

Clik here to view.
