@johanna_haase
"Tak wiec opowiesci o komputerach kosztujacych $10k to jakies duby smalone."
Fakt, że coś Ci się w pale nie mieści, dowodzi tylko, że masz małą pałę. Macintosh Portable, o którym przecież napisałam, a Tobie nawet dupy się nie chciało ruszyć,
Wot kultura.
Komputer stal się tani dzięki masowej produkcji, tak jak wcześniej samochód, radio, lodówka czy telewizor. Samochód przekształcił się z zabawki bogaczy w produkt powszechnie dostępny kiedy Ford wprowadził taśmę produkcyjną zamiast manufaktury. Tak samo było z komputerami - podstawa to automatyzacja produkcji i miniaturyzacja podzespołów, upychanie coraz większej ilości tranzystorów na mm^2.
A dziwnym trafem większość fabryk półprzewodników jest w krajach dość dobrze rozwiniętych
Gdyby nie neoliberalne skrzywienie, nie byłoby Apple. Mike Markkula nie przyszedłby do tego garażu z kasą, bo by nie chodził po rynku z kasą, szukając obiecujących startupów, tylko by se kupił akcje Forda albo obligacje rządowe. Tysiące takich Markkulów w drugiej połowie lat 70. przełożyły się na wysyp tych wszystkich Microsoftów, Adobich, Atari i Applów, Nokii i Sonych. Postęp technologiczny, napędzany tą kasą i szaleńczym, neoliberalnie podsycanym wzrostem wartości spółek giełdowych, wygenerował rozwiązania - także sieciowe, komunikacyjne, nowych technologii - ułatwiające m.in. oderwanie biznesu od kraju, czasu, miejsca, węgla i stali, a w konsekwencji spowodował także poszukiwanie tańszych metod produkcji, swobodny przepływ kapitału itd.
Gdyby nie neoliberalny trend, nie byłoby Apple.
Bo w '60 i '70 nie powstawały firmy IT, wogóle, i nie było postępu technologicznego ani rozwiązań "sieciowych, komunikacyjnych i nowych technologii". Weź przestań. Poza tym "druga połowa lat 70" o której piszesz to jeszcze nie czas szalejącego neoliberalizmu, ten proces wystartował na dobre dopiero za prezydentury Reagana. A do czego prowadzi "szaleńczy, neoliberalnie podsycany wzrost wartości spółek giełdowych" to było widać w czasie bańki dotcomów. I nie, efektem nie był postęp technologiczny.
Nawiasem mówiąc, do powrotu Jobsa Apple w tym wspaniałym neoliberalnym świecie radził sobie, mówiąc eufemistycznie, średnio,
"Gdyby nie tysiące takich "Apple",
nie byłoby w dzisiejszej postaci funduszy inwestycyjnych, banków inwestycyjnych, rynków typu New Connect, etc. "
Może i dobrze by było?
"Tak wiec opowiesci o komputerach kosztujacych $10k to jakies duby smalone."
Fakt, że coś Ci się w pale nie mieści, dowodzi tylko, że masz małą pałę. Macintosh Portable, o którym przecież napisałam, a Tobie nawet dupy się nie chciało ruszyć,
Wot kultura.
Komputer stal się tani dzięki masowej produkcji, tak jak wcześniej samochód, radio, lodówka czy telewizor. Samochód przekształcił się z zabawki bogaczy w produkt powszechnie dostępny kiedy Ford wprowadził taśmę produkcyjną zamiast manufaktury. Tak samo było z komputerami - podstawa to automatyzacja produkcji i miniaturyzacja podzespołów, upychanie coraz większej ilości tranzystorów na mm^2.
A dziwnym trafem większość fabryk półprzewodników jest w krajach dość dobrze rozwiniętych
Gdyby nie neoliberalne skrzywienie, nie byłoby Apple. Mike Markkula nie przyszedłby do tego garażu z kasą, bo by nie chodził po rynku z kasą, szukając obiecujących startupów, tylko by se kupił akcje Forda albo obligacje rządowe. Tysiące takich Markkulów w drugiej połowie lat 70. przełożyły się na wysyp tych wszystkich Microsoftów, Adobich, Atari i Applów, Nokii i Sonych. Postęp technologiczny, napędzany tą kasą i szaleńczym, neoliberalnie podsycanym wzrostem wartości spółek giełdowych, wygenerował rozwiązania - także sieciowe, komunikacyjne, nowych technologii - ułatwiające m.in. oderwanie biznesu od kraju, czasu, miejsca, węgla i stali, a w konsekwencji spowodował także poszukiwanie tańszych metod produkcji, swobodny przepływ kapitału itd.
Gdyby nie neoliberalny trend, nie byłoby Apple.
Bo w '60 i '70 nie powstawały firmy IT, wogóle, i nie było postępu technologicznego ani rozwiązań "sieciowych, komunikacyjnych i nowych technologii". Weź przestań. Poza tym "druga połowa lat 70" o której piszesz to jeszcze nie czas szalejącego neoliberalizmu, ten proces wystartował na dobre dopiero za prezydentury Reagana. A do czego prowadzi "szaleńczy, neoliberalnie podsycany wzrost wartości spółek giełdowych" to było widać w czasie bańki dotcomów. I nie, efektem nie był postęp technologiczny.
Nawiasem mówiąc, do powrotu Jobsa Apple w tym wspaniałym neoliberalnym świecie radził sobie, mówiąc eufemistycznie, średnio,
"Gdyby nie tysiące takich "Apple",
nie byłoby w dzisiejszej postaci funduszy inwestycyjnych, banków inwestycyjnych, rynków typu New Connect, etc. "
Może i dobrze by było?