@3m
"Nie masz już przecież 14 lat, nie musisz walczyć o dominację ze starszym bratem".
Chyba, że z siostrą musiałem. Z bratem to nie. Poza tym dla mnie dobra jest spora część muzyki, która i tak była zanim się urodziłem, a dobrego zawsze szukam. Mam jednak wrażenie, którego nie udało Ci się mnie pozbawić, że mniej jest wyraźnych/dobrych nagrań obecnie, na miarę danej dekady i tyle. I nie z powodu namlulu żadnego. Poza tym każda sztuka dąży do odchodzenia od czegoś przy wykorzystaniu inspiracji czymś, nawet jeśli coś się w niej nie pojawia, a czai się za plecami. To oczywiście banał i nie o to się przecież spieram. Według mnie obecnie jest za mało jednego i drugiego jednocześnie, za mało ożywczych napięć, stąd efekt wtórności.
Ludzie nie mający z różnych względów czasu na rzeźbienie czegoś dłużej i solidniej, gorzej kończą, są niewyraźni. Nie wiem, na ile to kwestia rynku muzycznego i piractwa. Po prostu takie coś zauważam. To nie jest tylko spostrzezenie autora blogonotki, spora część artystów mających swój prime time choćby w tych latach 90tych szczerze współczuje młodym bendom. Czy jakiś Billy Corgan biadolący w wywiadzie ze Stevem Jonesem, że jak w ogóle te wszystkie zespoły istnieją, żeby się zaraz rozpaść, czy inny kolo. To nie jest raczej fikcja. Jedyna dla tych młodych bendów nadzieja w tym, że P2P męczy, a itunes to trzy kliknięcia i jeszcze 1:30 odsłuchów dla każdego tracku w albumie z opcją preview all.
"Nie masz już przecież 14 lat, nie musisz walczyć o dominację ze starszym bratem".
Chyba, że z siostrą musiałem. Z bratem to nie. Poza tym dla mnie dobra jest spora część muzyki, która i tak była zanim się urodziłem, a dobrego zawsze szukam. Mam jednak wrażenie, którego nie udało Ci się mnie pozbawić, że mniej jest wyraźnych/dobrych nagrań obecnie, na miarę danej dekady i tyle. I nie z powodu namlulu żadnego. Poza tym każda sztuka dąży do odchodzenia od czegoś przy wykorzystaniu inspiracji czymś, nawet jeśli coś się w niej nie pojawia, a czai się za plecami. To oczywiście banał i nie o to się przecież spieram. Według mnie obecnie jest za mało jednego i drugiego jednocześnie, za mało ożywczych napięć, stąd efekt wtórności.
Ludzie nie mający z różnych względów czasu na rzeźbienie czegoś dłużej i solidniej, gorzej kończą, są niewyraźni. Nie wiem, na ile to kwestia rynku muzycznego i piractwa. Po prostu takie coś zauważam. To nie jest tylko spostrzezenie autora blogonotki, spora część artystów mających swój prime time choćby w tych latach 90tych szczerze współczuje młodym bendom. Czy jakiś Billy Corgan biadolący w wywiadzie ze Stevem Jonesem, że jak w ogóle te wszystkie zespoły istnieją, żeby się zaraz rozpaść, czy inny kolo. To nie jest raczej fikcja. Jedyna dla tych młodych bendów nadzieja w tym, że P2P męczy, a itunes to trzy kliknięcia i jeszcze 1:30 odsłuchów dla każdego tracku w albumie z opcją preview all.