@ ramone
Przecież napisałem, że jak się da non violence, to fajnie. W czasie i w miejscu Kuronia się dało.Tam gdzie żyli i tworzyli Sacco, Vanzetti i częściowo Hoffa, się już nie dało. Świetnie te realia w sposób sfabularyzowany pokazuje "Miasto Niepokoju" ("Given Day") Dennisa Lehane'a. Ruch związkowy w Stanach miał wybitnie pod górkę. Nie było żadnej socjaldemokracji, panowała samowolka samorządów, którymi trzęśli lokalni bonzowie, a policja była ich prywatną armią. Morderstwa, "zniknięcia" i pobicia były tam na porządku dziennym. Komfort wyboru sojusznika nie był czymś, na co związkowcy mogli sobie pozwolić. I wtedy pojawiła się rosnąca w siłę mafia.
Przecież napisałem, że jak się da non violence, to fajnie. W czasie i w miejscu Kuronia się dało.Tam gdzie żyli i tworzyli Sacco, Vanzetti i częściowo Hoffa, się już nie dało. Świetnie te realia w sposób sfabularyzowany pokazuje "Miasto Niepokoju" ("Given Day") Dennisa Lehane'a. Ruch związkowy w Stanach miał wybitnie pod górkę. Nie było żadnej socjaldemokracji, panowała samowolka samorządów, którymi trzęśli lokalni bonzowie, a policja była ich prywatną armią. Morderstwa, "zniknięcia" i pobicia były tam na porządku dziennym. Komfort wyboru sojusznika nie był czymś, na co związkowcy mogli sobie pozwolić. I wtedy pojawiła się rosnąca w siłę mafia.