wo napisał 2011/05/04 22:48:43:
> @r.maszkowski
> "Nie, nie duch. Dziękuję za łaskawe zauważenie."
> No dla mnie trochę tak - pierwsze kroki w sieci stawiałem w wiadomej
> piwnicy. Na terminalu znakowym, bo było taniej (pecet z Netscapem
> był chyba dwa razy droższy?).
Słabo już pamiętam - czy tam się lało na głowę? W każdym razie po drobnym sporze w firmie (pędziłem co koń wyskoczy i zajeździłem na śmierć mojego Acadiane, a miałem ubezpieczać atak na zbuntowany oddział firmy) wspólnicy się oddzielili i zaczęli reklamować krewną o tym samym nazwisku - skutecznie - bo została posłanką AWS-u, a potem nawet pełnomocnikiem (to chyba właściwy gender) rządu Buzka ds. rodziny. Takie mam skojarzenia z piwnicą, przepraszam.
Ale Pana pamiętam z innych zachowań nietypowych. Wyobraźcie sobie państwo dziennikarza, który chce napisać o czymś, o czym wie niewiele i przedtem wysyła prośbę o pomoc do specjalistów. Zdaje mi się, że chodziło o IRC. Nie zachowały mi się listy w archiwum i nie wiem czy pomogłem, ale chyba odpowiedziałem na apel. No, ale wtedy był Pan bardzo młody i niedoświadczony. Starsi dziennikarze to już wiedzą wszystko.
> "Poza tym to, czy moje wartości opierają się na tym, co ustalę, że
> jest dla mnie i dla świata dobre, czy też musiałbym się radzić
> autoryzowanych przedstawicieli mojego Boga - robi różnicę (napiszę
...
> Nie da się tego "ustalić" całkowicie samodzielnie. Z kolei katolik
> też radząc się autoryzowanych przedstawicieli jest skazany na pewne
> pole niepewności - bo jedni mówią tak inni siak, a w dodatku nie
> zawsze wiadomo jak co rozumieć (co to znaczy "nie zabijaj"? kogo
> wolno, a kogo nie wolno zabijać? interpretacja "nigdy nikogo" jest
> przecież absurdalna, itd.). Moim więc skromnym zdaniem, różnice są
> mocno przereklamowane.
W większości dziedzin, w których się wypowiadamy opieramy się na autorytetach. Różnica nie poleca na stopniu pewności, ale na podejściu: czy robię co chcę, czy dociekam co Bóg uważałby za właściwe, żebym zrobił (ewentualnie co o tym myślą autorytety nie afiliowane przy Bóstwie lub, odpowiednio, afiliowane). Tak, są tacy, którzy dociekają co na to Bóg (właściwie to nie mam pewności, ale w czerwcu będę się widział z jednym, co go o to podejrzewam, to może się zapytam). Pewnie jest ich mniej niż dominicantes (33% społeczeństwa w 2009 r.), może tylu co communicantes (13%), ale są.
> @r.maszkowski
> "Nie, nie duch. Dziękuję za łaskawe zauważenie."
> No dla mnie trochę tak - pierwsze kroki w sieci stawiałem w wiadomej
> piwnicy. Na terminalu znakowym, bo było taniej (pecet z Netscapem
> był chyba dwa razy droższy?).
Słabo już pamiętam - czy tam się lało na głowę? W każdym razie po drobnym sporze w firmie (pędziłem co koń wyskoczy i zajeździłem na śmierć mojego Acadiane, a miałem ubezpieczać atak na zbuntowany oddział firmy) wspólnicy się oddzielili i zaczęli reklamować krewną o tym samym nazwisku - skutecznie - bo została posłanką AWS-u, a potem nawet pełnomocnikiem (to chyba właściwy gender) rządu Buzka ds. rodziny. Takie mam skojarzenia z piwnicą, przepraszam.
Ale Pana pamiętam z innych zachowań nietypowych. Wyobraźcie sobie państwo dziennikarza, który chce napisać o czymś, o czym wie niewiele i przedtem wysyła prośbę o pomoc do specjalistów. Zdaje mi się, że chodziło o IRC. Nie zachowały mi się listy w archiwum i nie wiem czy pomogłem, ale chyba odpowiedziałem na apel. No, ale wtedy był Pan bardzo młody i niedoświadczony. Starsi dziennikarze to już wiedzą wszystko.
> "Poza tym to, czy moje wartości opierają się na tym, co ustalę, że
> jest dla mnie i dla świata dobre, czy też musiałbym się radzić
> autoryzowanych przedstawicieli mojego Boga - robi różnicę (napiszę
...
> Nie da się tego "ustalić" całkowicie samodzielnie. Z kolei katolik
> też radząc się autoryzowanych przedstawicieli jest skazany na pewne
> pole niepewności - bo jedni mówią tak inni siak, a w dodatku nie
> zawsze wiadomo jak co rozumieć (co to znaczy "nie zabijaj"? kogo
> wolno, a kogo nie wolno zabijać? interpretacja "nigdy nikogo" jest
> przecież absurdalna, itd.). Moim więc skromnym zdaniem, różnice są
> mocno przereklamowane.
W większości dziedzin, w których się wypowiadamy opieramy się na autorytetach. Różnica nie poleca na stopniu pewności, ale na podejściu: czy robię co chcę, czy dociekam co Bóg uważałby za właściwe, żebym zrobił (ewentualnie co o tym myślą autorytety nie afiliowane przy Bóstwie lub, odpowiednio, afiliowane). Tak, są tacy, którzy dociekają co na to Bóg (właściwie to nie mam pewności, ale w czerwcu będę się widział z jednym, co go o to podejrzewam, to może się zapytam). Pewnie jest ich mniej niż dominicantes (33% społeczeństwa w 2009 r.), może tylu co communicantes (13%), ale są.