Zbawienne (nie)rozumienie Wielkich Ważnych Piosenek w odpowiednim wieku jest chyba doświadczeniem ponadpokoleniowym. Podobnie nagłe olśnienia "rany, ona mu w tej piosence...!" ("Chelsea hotel", Cohen).
Ma też swoją drugą stronę: naprawdę nie zazdroszczę angielskim czy amerykańskim nastolatkom, że rozumieją jak puste i durne potrafią być teksty piosenek, które po naszej stronie świata urastają do rangi manifestów pokolenia, lub chociaż towarzyszą metafizycznym uniesieniom podczas domówek.
Ma też swoją drugą stronę: naprawdę nie zazdroszczę angielskim czy amerykańskim nastolatkom, że rozumieją jak puste i durne potrafią być teksty piosenek, które po naszej stronie świata urastają do rangi manifestów pokolenia, lub chociaż towarzyszą metafizycznym uniesieniom podczas domówek.