Tak jak nie rozumiem paranoi okoloeurowej, tak ni w zab nie moge pojac "antymundialowego" fetyszu dominujacego na tym blogu. Naprawde, to, ze po ucieczce Chinczykow zlapalismy tylko kilka miesiecy opoznienia, to chyba nie byl przypadek? Oczywiscie nigdy nie zobaczymy alternatywnej wizji rozwoju Polski, w ktorej to Euro przyznano Wlochom, ale nie mozna zaslaniac uszu i spiewajac tralala udawac, ze pojawienie sie waznego deadline'u i presja medialno-spoleczna nie miala wplywu na mobilizacje naszych politykow i urzednikow. Owszem, zbieglo sie to wszystko szczesliwie z naplywem funduszy unijnych, ale przywolane w notce przyklady Chorwatow, czy Litwinow jasno pokazuja, ze i to moglo nie miec znaczenia rozstrzygajacego. Nierzadko bzdurne podpinanie kazdej inwestycji pod "Euro 2012" moze i powinno smieszyc, ale widzimy dzis, ze potrafilo to byc czynnikiem popychajacym prace do przodu, wiec dlaczego nie sprobowac?
W tym roku dostaniemy do dyspozycji calkiem sporo fajnej i potrzebnej infrastruktury drogowej, kolejowej i lotniskowej i nie zaszkodzi przy tej okazji pomyslec cieplo o pewnym Ukraincu, mimo ze to oligarcha i sukinsyn.
W tym roku dostaniemy do dyspozycji calkiem sporo fajnej i potrzebnej infrastruktury drogowej, kolejowej i lotniskowej i nie zaszkodzi przy tej okazji pomyslec cieplo o pewnym Ukraincu, mimo ze to oligarcha i sukinsyn.