@wo:
Wróciłem z seansu, odrotowałem Cię i cieszę się, że nie tylko ja dostrzegam w tym filmie nielogiczności. chociaż według mnie jest dużo gorzej, niż Ty to przedstawiasz. Od strony organizacyjnej wyprawa "Prometeusza" jawi się momentami absurdalnie (raz, że brak procedur, dwa, kto tam w ogóle dowodził? doktory, Vickers czy Janek?), a późniejsze patenty też sprawiały, że skrobałem się mentalnie po głowie (fgngrx nxgljbjnal syrgrz v Bopl, xgóel cb jlohqmravh m zvyravwartb fah jfmlfgxb fbovr anglpuzvnfg cbfxłnqnł v cbfgnabjvł mavfmpmlć Mvrzvę).
Jestem bardzo ciekaw, jak odbierasz pierwszą połowę filmu. Według mnie twórcy ewidentnie próbowali budować "sense of wonder" wynikający z odnalezienia pozostałości po pozaziemskiej cywilizacji, ale nie potrafili skonstruować wciągającej narracji. Gdyby nie mocny ostatni akt, film byłby całkowitym niewypałem. Najbardziej chyba boli mnie, że zmarnowano olbrzymi potencjał tkwiący w analogiach "yhqmvr wnxb gjóepl Qnivqn"-"Bopl wnxb gjóepl yhqmv" benm "jvnen j Obtn-jvnen j cbmnmvrzfxą fhcrevagryvtrapwę".
A co do Vickers: cbfgnć jfnqmban an fvłę v avrxbafrxjragavr cebjnqmban. Jcvrej fgenfml, żr m Boplzv avr jbyab anjvąmljnć xbagnxgh, cbgrz avr zn jłnśpvjvr avp qb tnqnavn. Bq clgnavn, pml olłn naqebvqrz, qhżb jnżavrwfmr jlqnwr zv fvę clgnavr, cb pb manynmłn fvę j btóyr j snohyr.
Wróciłem z seansu, odrotowałem Cię i cieszę się, że nie tylko ja dostrzegam w tym filmie nielogiczności. chociaż według mnie jest dużo gorzej, niż Ty to przedstawiasz. Od strony organizacyjnej wyprawa "Prometeusza" jawi się momentami absurdalnie (raz, że brak procedur, dwa, kto tam w ogóle dowodził? doktory, Vickers czy Janek?), a późniejsze patenty też sprawiały, że skrobałem się mentalnie po głowie (fgngrx nxgljbjnal syrgrz v Bopl, xgóel cb jlohqmravh m zvyravwartb fah jfmlfgxb fbovr anglpuzvnfg cbfxłnqnł v cbfgnabjvł mavfmpmlć Mvrzvę).
Jestem bardzo ciekaw, jak odbierasz pierwszą połowę filmu. Według mnie twórcy ewidentnie próbowali budować "sense of wonder" wynikający z odnalezienia pozostałości po pozaziemskiej cywilizacji, ale nie potrafili skonstruować wciągającej narracji. Gdyby nie mocny ostatni akt, film byłby całkowitym niewypałem. Najbardziej chyba boli mnie, że zmarnowano olbrzymi potencjał tkwiący w analogiach "yhqmvr wnxb gjóepl Qnivqn"-"Bopl wnxb gjóepl yhqmv" benm "jvnen j Obtn-jvnen j cbmnmvrzfxą fhcrevagryvtrapwę".
A co do Vickers: cbfgnć jfnqmban an fvłę v avrxbafrxjragavr cebjnqmban. Jcvrej fgenfml, żr m Boplzv avr jbyab anjvąmljnć xbagnxgh, cbgrz avr zn jłnśpvjvr avp qb tnqnavn. Bq clgnavn, pml olłn naqebvqrz, qhżb jnżavrwfmr jlqnwr zv fvę clgnavr, cb pb manynmłn fvę j btóyr j snohyr.