@sheik.yerbouti / artur.dent
Egaktly: jedna sprawa to jest dyskusja aksjologiczna, która strona ma płacić za hedging podstawowych ryzyk cenowych w takich kontraktach, a druga to łatwość robienia tego w praktyce w PL (gdzie terminy to rzecz dość abstrakcyjna dla obu stron w projekcie).
Niby powinien to zabezpieczać generalny/wykonawca (bo to on zgarnia swoją marżę m.in. za zarządzanie tym bajzlem). Tyle, że często kluczowe terminy projektu przesuwają się mniej lub bardziej bezpośredniej winy samego inwestora często z niedopatrzenia/zaniechania/czynników politycznych. Przypadek elektrowni w Opolu: projekt popłynie mocno przez wady w decyzji środowiskowej, którą skutecznie oprotestowano. Jaka w tym wina wykonawców, że będą czekać po wygranym przetargu aż inwestor rozwiąże problem? Do pewnego stopnia to jest regulowane w kontraktach, ale podejście Państwa jest bardzo twarde, bo też chcą zamknąć budżet i ograniczyć ryzyko.
Jeśliby ustawić pozycje hedgingu pod planowany harmonogram to mogłaby to być bardzo kosztowna pomyłka. Z kolei jakieś bardziej zaawansowane struktury opcyjne, pomijając koszty, są dziś trudniej dostępne po wtopach z 2009 roku ze strukturami zerokosztowymi i kilkoma spektakularnymi upadłościami (banki dmuchają na zimne). Inna jeszcze sprawa to wykonawcy, którzy chcieliby zgarniać zysk gdy ceny spadają, a indeksować gdy rosną...
A już zupełnie z innej strony to co mówił szef GDDKiA o odbieraniu A2 - jeżeli firma płaci 20 mln kar umownych za kilka dni porządkowania papierów, to jest jeszcze sporo do poprawienia. OK, kropla w morzu, inwestor publiczny nie jest święty, ale może kilku osób nie trzeba byłoby zwalniać.![]()
![]()
Egaktly: jedna sprawa to jest dyskusja aksjologiczna, która strona ma płacić za hedging podstawowych ryzyk cenowych w takich kontraktach, a druga to łatwość robienia tego w praktyce w PL (gdzie terminy to rzecz dość abstrakcyjna dla obu stron w projekcie).
Niby powinien to zabezpieczać generalny/wykonawca (bo to on zgarnia swoją marżę m.in. za zarządzanie tym bajzlem). Tyle, że często kluczowe terminy projektu przesuwają się mniej lub bardziej bezpośredniej winy samego inwestora często z niedopatrzenia/zaniechania/czynników politycznych. Przypadek elektrowni w Opolu: projekt popłynie mocno przez wady w decyzji środowiskowej, którą skutecznie oprotestowano. Jaka w tym wina wykonawców, że będą czekać po wygranym przetargu aż inwestor rozwiąże problem? Do pewnego stopnia to jest regulowane w kontraktach, ale podejście Państwa jest bardzo twarde, bo też chcą zamknąć budżet i ograniczyć ryzyko.
Jeśliby ustawić pozycje hedgingu pod planowany harmonogram to mogłaby to być bardzo kosztowna pomyłka. Z kolei jakieś bardziej zaawansowane struktury opcyjne, pomijając koszty, są dziś trudniej dostępne po wtopach z 2009 roku ze strukturami zerokosztowymi i kilkoma spektakularnymi upadłościami (banki dmuchają na zimne). Inna jeszcze sprawa to wykonawcy, którzy chcieliby zgarniać zysk gdy ceny spadają, a indeksować gdy rosną...
A już zupełnie z innej strony to co mówił szef GDDKiA o odbieraniu A2 - jeżeli firma płaci 20 mln kar umownych za kilka dni porządkowania papierów, to jest jeszcze sporo do poprawienia. OK, kropla w morzu, inwestor publiczny nie jest święty, ale może kilku osób nie trzeba byłoby zwalniać.
