Dokładnie takie samo wrażenie miałam podczas lektury "Strachu" - masakryczne larum w mediach, dyskusje o rzekomej kontrowersyjności książki i/lub podejścia autora, a z lektury głównie pamiętam takie łagodne, zrezygnowane pochylenie nad ludzką kondycją. Widząc to samo larum w mediach po raz drugi, stwierdziłam, że już nie muszę czytać (zwłaszcza, że również podpisuję się obiema ręcami pod cytatem z Winslet/Gervaisa), bo pewnie wyjdzie na to samo. Co w sumie jest dość dołujące.
↧